Najgorzej. Jeszcze noc nieprzespana, sen urywany i siarczyście koszmarny. Wściekłe psy gonią cię przez miasto. Biegniesz zygzakami. W bramach skulone koty chyba toczą bekę. I gwałciciel w szarym prochowcu dybie pod klatką. Teraz czas na piosenkę, bo w najstraszliwszych koszmarach zawsze zapętla się piosenka, która mniej więcej leci tak:
Budzi mnie telefon
Dzwoni moja stara
I się przypierdala
Kilka rozwiązań na początek. Pierwsze to kontakt z ziomkiem. Ale raz, że się nie przelewa, dwa: ziomek ostatnio nie odbiera i chyba właśnie realizuje mu się pierwsza część snu. A że psy zabrały mu telefon, może lepiej na razie nie dzwonić.
Kolejny pomysł. Trzepanie kieszeni. Pamiętających lata tłuste. Zdarza się, że metoda zaskakuje skutecznością. Warunkiem jest pomysłowość. I nieustępliwość. Nie poddawaj się. Za łóżkiem też się dzieją rzeczy.
Wreszcie kulki szczęścia. Warto je wdrożyć. Kulki szczęścia są formowane w chwili szczęścia z troskliwą myślą o własnej przyszłości. Mają maleńką postać, srebrzystą sukienkę i ukrywają się w zakamarkach rzeczywistości czekając na chwile takie jak ta, chwile absolutnego braku szczęścia, by je pstryknięciem zapalniczki zmienić w pudrowy róż.
I już nie ma gwałciciela, psy znikają, a za rogiem wyłania się skate shop.
PS. Jeśli jesteś rodzicem i masz coś przeciwko temu, żeby twoje dziecko to czytało, to pocałuj mnie w dupę.
PS2. Albo nie.
